Do szpitala w Jekaterynburgu trafił mężczyzna w wieku około sześćdziesięciu lat. Znaleziono go nieprzytomnego w parku przy teatrze; jego oddech był ledwo wyczuwalny, a puls prawie niewyczuwalny. Nie miał przy sobie ani dokumentów, ani telefonu – jedynie znoszoną kurtkę i rudego psa, który zwijał się obok niego w kłębek.
Pies, brudny od jesiennego błota, nie odstępował swojego właściciela na krok. Godzinę później, już w reanimacji, udało mu się prześlizgnąć obok ochroniarza i zająć miejsce na sąsiednim łóżku. Pielęgniarki szeptały między sobą – pies wygląda na błąkającego się, ale zachowuje się dziwnie: nie szczeka, nie kręci się, tylko uważnie obserwuje mężczyznę, jakby rozumiał, co się dzieje.
%
Lekarze walczyli o diagnozę: tomografia, badania, konsylia – wszystko na nic. Pacjent nie odzyskiwał przytomności. Tylko pies wydawał się wyczuwać jego stan – przyciskał łeb do jego ramienia, a czasem nagle drgał i cicho skomlał.
Trzeciego dnia młodszy lekarz, Roman, postanowił sprawdzić nagrania z kamer. To, co zobaczył, sprawiło, że poczuł zimny dreszcz. Na taśmie widać było, jak w środku nocy urządzenia zaczynają wariować – poziom tlenu spadł do krytycznego. Tuż przed tym psem, jakby na znak, rzucił się do drzwi, drapiąc je pazurami i szczekając.
Pielęgniarka Lida usłyszała hałas i zdążyła na czas podać tlen.
Przy ponownym przeglądzie nagrania było jasne: pies reagował na pogarszający się stan pacjenta zanim urządzenia to zarejestrowały. Jakby znał przyszłość.
Po tygodniu mężczyzna odzyskał przytomność. Pierwszą rzeczą, którą zrobił, było wyciągnięcie ręki do swojego rudego psa. „Znasz go?” – zapytał lekarz. Mężczyzna kiwnął głową, szepcząc cicho:
„Codziennie przynosił mi kotlety z ziemniakami. Czekał na mnie pod klatką schodową, cicho, cierpliwie. Nie mogłem go wziąć – mieszkanie za małe, a i alergia… Ale on czekał.”
Okazało się, że pies, którego mężczyzna karmił przez ponad rok, zapamiętał go na zawsze. Kiedy staruszkowi się pogorszyło, pies nie uciekł – przyniósł pomoc i pozostał, jak najwierniejszy przyjaciel.
Podczas wypisu mężczyzna, znany już w szpitalu jako dziadek Siergiej, opuścił placówkę, trzymając na smyczy swojego nowego towarzysza.
Teraz żyją razem, drzwi w drzwi. I choć mówi się, że przypadkowe spotkania nie istnieją, ważniejsze jest to, że dobroć rodzi dobro.
