Pewnego dnia, Galina Siergiejewna zajrzała do swojej torby i aż zamarła ze strachu. W środku znajdowało się coś, co sprawiło, że po jej ciele przeszły ciarki.
Wnuk, Saszka, przytulił nos do szyby samochodu i zaczynał marudzić do babci:
— Babciu, kiedy już pójdziemy na spacer?
— Dziś jest zimno, kochanie, innym razem, odpowiedziała staruszka. Poza tym muszę jeszcze skończyć dziergać te czapki, zamówienie czeka.
Galina Semionowna zarabiała, robiąc na sprzedaż czapki i szaliki. A do tego jeszcze wnuk ciągle prosił ją, by poszła z nim na spacer. W końcu poddała się:
— Dobra, dobra, idźmy, ale na chwilę! Na dworze zimno, a ja mam dużo do zrobienia.
Wyszli na podwórze, które było puste – kto w takim mrozie wyszedłby na zewnątrz? Wnuk biegał jak szalony, a babcia zamarzała z zimna.
— Wystarczy, Saszka, wracajmy do domu! Zmarzniemy, westchnęła.
Jednak chłopak nie miał zamiaru przestać. Przebiegł przez plac zabaw, wdrapał się do labiryntu i nagle zamilkł. Babcia go wołała – cisza. Podeszła bliżej, zawołała go po raz drugi, a on odpowiedział:
— Babciu, tu leży lalka, weźmy ją!
Galina Siergiejewna spojrzała do torby i zamarła. Z wnętrza dochodził słaby pisek. Jej serce zatrzymało się na chwilę. Rozpięła zamek błyskawiczny i odkryła niemowlę, owinięte cienką pieluszką. Jego twarzyczka była już niebieska od zimna.
Pobiegła do domu, wzięła maluszka na ręce i od razu zadzwoniła na pogotowie. Lekarze i policja przyjechali szybko. Dziecko zabrano do szpitala, a Galina Semionowna z wnukiem zostali wezwani na przesłuchanie.
— Jak to znaleźliście? – zapytał funkcjonariusz.
— To wnuk go znalazł, ten chłopak wszędzie wtyka nos. Gdyby nie on, to bym nie usłyszała – odpowiedziała babcia.
— Świetna robota, młody! – pochwalił go policjant.
Babcia tylko pokręciła głową:
— Jak można porzucić swoje własne dziecko? Serce nie drży?
— Cóż, babciu… – westchnął policjant, – teraz już nas nic nie dziwi. Czasami porzucają dzieci w śmietnikach, zostawiają w klatkach schodowych.
Po wszystkim Galina Semionowna zadzwoniła do szpitala, by dowiedzieć się, jak się czuje dziecko. Okazało się, że przeziębienie nie jest groźne, ale gdyby nie ich szybka reakcja, mogło skończyć się tragicznie.
Rankiem, wróciła z wnukiem do domu, ale o żadnym dzierganiu nie było mowy – stres dał się we znaki. Następnego dnia, zadzwoniła do szpitala:
— Jak się ma to dziecko? – zapytała.
— A, to wy! – usłyszała w słuchawce. – To dziewczynka! Wszystko z nią w porządku. Dziękujemy bardzo za pomoc!
Poczuła ulgę, ale jednocześnie wzruszenie. Po jakimś czasie, jej wnuk, Saszka, pojawił się w domu z dziewczyną.
— Babciu, poznaj, to Sonia. Bierzemy ślub!
Galina Semionowna patrzyła na nią z zaciekawieniem. Szybko dostrzegła coś, co jej serce zatrzymało: dziewczyna miała na sobie szalik, który kiedyś podarowała małej, jako symbol szczęścia.
— Ładny masz szalik, powiedziała drżącym głosem.
— Tak, mam go od dziecka, odpowiedziała Sonia, uśmiechając się.
Babcia zrozumiała. To ten sam szalik. Ten, który kiedyś dała dziecku na szczęście.
Los tak to poprowadził. Wnuk uratował swoją przyszłą żonę. Tak miało być.
%
—
## Slinki na obrazy
1. https://zubrmaz.ru/2025/10/20/%d0%b6%d0%b5%d0%bd%d0%b8%d1%89%d0%b8%d0%bd%d0%b0-%d0%b7%d0%b0%d0%b3%d0%bb%d1%8f%d0%bd%d1%83%d0%bb%d0%b0-%d0%b2-%d1%81%d1%83%d0%bc%d0%ba%d1%83-%d0%b8-%d0%be%d1%81%d1%82%d0%be%d0%bb%d0%b1%d0%b5%d0%bd%d0
