Zatopiona w zimowym lesie

W końcu listopada spadł pierwszy śnieg, a tego samego dnia do warsztatu, w którym pracowała Ludmiła, przyszła czarna, gładkowłosa suczka. Miała pysk jak owczarek, biały kołnierzyk na szyi i małą plamkę na grzbiecie.

Nikt nie wiedział, skąd się wzięła. Pewnie przybiegła z okolicznej wioski. Kierowca Igor położył jej starą kożuch w kącie przy magazynie.

– Będziesz Złotą, powiedział, patrząc jej w oczy. Będziesz tu mieszkać, rozumiesz?

Zdziwienie, ale Zlata położyła się dokładnie tam, spokojnie rozglądając się po warsztacie i ludziach. Ludmiła, która była magazynierką, przyniosła jej miskę z jedzeniem. Zlata powąchała i zjadła do ostatniego okruszka.

– Dobra dziewczynka, Zlata, jutro przyniosę ci zupki – powiedziała Ludmiła, głaszcząc ją po głowie. Pies pozwolił się pogłaskać i zaczęła się łasić.

Minęły dni, Zlata stała się częścią warsztatu. Jednak nie wszystkim to odpowiadało. Pewnej nocy zniknął metal. Strażnik, który często pił, nie robił z tego problemu. Wiedzieli o tym wszyscy. Jednak dlaczego Zlata nic nie zrobiła?

Ludmiła zauważyła, że kiedy dwóch pracowników przechodziło obok, Zlata warczała, a jej sierść stawała na sztorc. Opowiedziała o tym kierownikowi. W trakcie śledztwa strażnik przyznał się:

– Leśka z Witkiem przynieśli mi wódkę, wypiłem. A co oni robili, nie wiem. Zlata była pobita i zamknięta w moim magazynie. Dopiero rano ją wypuściłem.

Pracownicy zostali zwolnieni. Zlata przestała warczeć na kogokolwiek. Ludmiła miała zbliżający się urlop.

– Co ja z tobą zrobię, Zlata? – mówiła, przynosząc jej jedzenie. – Może zabiorę cię do domu.

Na ostatni dzień przed urlopem Ludmiła zabrała psa na smyczy. Zlata oglądała się dookoła, przez prawie rok była w warsztacie, teraz przed nią była ulica i wieś, wszystko nowe. Gęsi przywitały ich przy domu. Pies chciał podejść, ale one wydłużyły szyje, krzyknęły, a Zlata przytuliła się do Ludmiły.

– Przestraszyłaś się? – zaśmiała się Ludmiła. – Gęsi potrafią dziobnąć.

Na podwórku przypięła Zlatę do budy, którą zostawił po sobie poprzedni pies, Żuk.

– Zostań tu, póki co – powiedziała. – Lato, ciepło.

Zabierała Zlatę nad rzekę. Pies uwielbiał pływać – skakał, nurkował, a potem otrząsał się, sprawiając, że woda rozpryskiwała się wszędzie.

– Widziałybyście, jak Zlata pływa! – opowiadała Ludmiła później w warsztacie.

Czas mijał i wkrótce wszyscy zauważyli, że Zlata oczekuje szczeniąt.

Ludmiła miała 32 lata, gdy wyszła za mąż za Mikołaja. Zlata od razu go zaakceptowała.

Zimą Mikołaj powiedział:

– Niech żyje w domu, na podwórku jest zimno.

– Też o tym myślałam – odpowiedziała Ludmiła, uśmiechając się.

W domu mieszkał kot Wacek. Zlata i Wacek zaprzyjaźnili się, leżeli razem na podwórku.

– Mówią, że żyją jak pies z kotem – śmiali się sąsiedzi. – A u was to przyjaźń!

Pewnej nocy iskrzyły przewody. Zlata wbiegła do sypialni, pociągnęła za koc, a Wacek skoczył Mikołajowi na pierś. Wszyscy się obudzili, zdążyli ugasić ogień.

– Dziękujemy wam, – mówili, głaszcząc je na przemian.

Lata mijały, a Zlata starzała się. Jej łapy przestały działać, mimo leczenia.

Pewnego dnia Ludmiła poszła do matki, a po powrocie nie znalazła Zlaty w budzie. Wacek podszedł, otarł się o jej nogi, a potem poprowadził ją za róg.

Tam leżała Zlata, położona na łapach. Miała zamknięte oczy, ale gdy Ludmiła podeszła, otworzyła je. Łzy płynęły po jej pyszczku.

W nocy Zlata zmarła. Rano Ludmiła znalazła ją tam, gdzie była. Obok siedział smutny Wacek.

Оцените статью