Olgę bolały palce, kiedy poprawiała ostatni kwiat w bramie. Pachniał świeżością, ale po pewnym czasie zapach róż stawał się coraz bardziej intensywny. Pod zadaszeniem ogrodu błyszczały białe dekoracje niczym ślubna suknia, a kompozycje, w których dominowały piwonie, chryzantemy i gałęzie brzozy, wyglądały jak malowane płótno. To był dzień ślubu Natalii, jej przyjaciółki z dzieciństwa, a Olga traktowała tę uroczystość jak własny wielki dzień. Wszystkie detale były przygotowane z sercem.
— Olga, gdzie jesteś? — krzyknęła Natalia, ton jej głosu pełen niepokoju. — Mama już jedzie, a mamy jeszcze tyle rzeczy do zrobienia!
— Już idę, Nat, — odpowiedziała Olga, ocierając ręce o fartuch. — Brama gotowa, stoły prawie nakryte. Wszystko idzie zgodnie z planem.
Natalia, ubrana w sportowy dres, wyglądała jakby nie spała od tygodnia. W jej oczach widać było zmęczenie, ale na twarzy grymasił radosny uśmiech.
— Jesteś pewna, że te czerwone piwonie pasują? — zapytała Olga, czując jak dłoń ściska nożyczki. — Mama mówiła, że w jej rodzinie zawsze były białe róże. To tradycja, wiesz?
Olga poczuła, jak zadrżały jej palce. A przecież to ona, przez dwa tygodnie, dobierała te kwiaty, wybierając je zgodnie z własnym gustem. I teraz miała wszystko zmieniać. Ale musiała posłuchać… W przeciwnym razie zaburzyłoby to cały porządek.
Gdy nastała pora wieczoru, napięcie zaczęło rosnąć. Goście w eleganckich strojach zasiedli w namiocie, muzyka zaczęła grać, a Olga, ubrana w prostą czarną sukienkę, poprawiała kwiatowe kompozycje na stołach. Piwonie, które wcześniej schowała do schowka, leżały tam, jak nieudane marzenia, których nie udało się zrealizować.
— Udało ci się, Olga — zauważyła Larisa Stepanowna, podchodząc z kieliszkiem szampana. — Choć nie obyło się bez mojej pomocy.
— Dziękuję — odpowiedziała Olga, czując jak zaciskają się jej dłonie.
— Ale to, co zrobiłaś z tymi kwiatami, to już przesada — Larisa Stepanowna wskazała na główny stół. — Kto ustawia je w ten sposób? Wiesz, że one zasłaniają gości!
— To według twojego projektu — cicho odpowiedziała Olga.
— Przestań żartować — odparła Larisa Stepanowna, machając ręką. — Przestaw je, zanim zaczniemy jeść.
Olga chciała odpowiedzieć, ale spojrzała na Natalię, która w białej sukni śmiejąc się rozmawiała z mężem. Serio, mężczyzna, który trzy lata temu odszedł od niej, mówiąc, że jest „zbyt prosta», teraz stał tutaj, jako mąż Natalii, i nawet nie kiwnął głową, by ją przywitać.
— Olga, słyszałaś mnie? — głos Larisy Stepanowny wyciągnął ją z zamyślenia. — Kwiaty! Natychmiast!
— Już idę — odpowiedziała przez zęby Olga, kierując się do stołu, czując jak namiot przytłacza ją ze wszystkich stron.
