Anna stała nieruchomo na swojej kuchni w Petersburgu, trzymając telefon w rękach tak mocno, jakby chciała go zmiażdżyć. Właśnie zadzwoniła do swojej matki w Nowogrodzie, żeby podzielić się radosną nowiną o premii w pracy. Zamiast tego usłyszała to.
– Co się stało? – zapytał mąż, Dmitrij, wchodząc do kuchni z bladą twarzą, jakby widział ducha.
– Mama powiedziała, że sąsiadka jest dla niej bliższa niż ja – Anna powoli odłożyła telefon na stół. – Tak, po prostu, rzuciła to w rozmowie.
– Może jakoś ją skrzywdziłaś?
– Ależ nie! Opowiadałam o pracy, a ona nagle mówi: «Anuszka, ty tam z twoimi sprawami, a Marfa Nikiticzna codziennie mi pomaga – chodzi do apteki, przynosi ziemniaki. Teraz to ona mi jak córka.»
Dmitrij usiadł naprzeciwko, krzyżując ręce.
– Może z nią coś nie tak? Głowa, ciśnienie…
– Jakie ciśnienie! – Anna zapłonęła. – Ona doskonale wie, co mówi! Chciała mnie ukłuć, ot, wszystko. A wiesz, od czego to się zaczęło? Zaproponowałam jej, żeby przyjechała do nas na lato, wynajęliśmy domek na Łotwie. A ona na to: «Po co mi wasza dacza, jak tu jest Marfa? My z nią na grządkach pracujemy.»
Milczała przez chwilę, a potem gorzko się uśmiechnęła.
– A wiesz, co jest najgorsze? Chciałam ją naprawdę do siebie zabrać. Nie na zawsze, na wieś, ale chciałam. Pokój jej wydzielić, wszystko urządzić, myślałam, że będzie dobrze. A ona… sąsiadka lepsza.
Dzieci wróciły do mieszkania, rozmawiając o czymś głośno.
– Mamo, kiedy pojedziemy do babci? – zapytała Liza. – Obiecałaś, że w wakacje.
Anna wstrzymała oddech, nie wiedziała, co odpowiedzieć.
– Nie wiem, Liza. Może nie pojedziemy.
– Dlaczego? – zdziwił się Artur. – A prezenty?
Dzieci całe lato robiły dla babci album: rysowały, kleiły, Liza nawet wyszywała serwetkę. Wszystko czekało w pudełku na wyjazd do Nowogrodu.
– Później odwiedzimy ją – powiedziała cicho Anna.
Poczuła, jak coś ścisnęło jej gardło, kiedy na wspomnienie matki pojawił się ciężar, który nie miał zniknąć.
– Może… masz rację. Może jestem naprawdę złym dzieckiem.
– To nieprawda! Dzwonisz, pomagamy, przyjeżdżasz! Czego jeszcze chcesz?
– Żyć obok niej. Być blisko. Jak ta Marfa.
Anna spojrzała na niego smutnym wzrokiem.
– A praca? Dzieci? Nasza rodzina?
Anna wzruszyła ramionami.
– Dla niej to nieważne. Liczy się tylko to, że jestem daleko.
Telefon znów zadzwonił. Nieznany numer.
– Halo?
– Tu Marfa Nikiticzna, sąsiadka twojej mamy. Powinnaś przyjechać. Coś się dzieje z Ludmiłą Stepanowną.
