Teściowa przyjechała na dwa tygodnie. Została z biznesem.
„Mamo, miałaś być tu tylko na kilka dni!” – powiedziała Katia, podając matce filiżankę herbaty.
„Przyjechałam, tylko się trochę zatrzymałam. Czy moja pomoc nie jest potrzebna? Dziecko, mąż, ty po porodzie – wszystko na mnie.”
Ilya siedział przy laptopie w rogu pokoju i milczał. Jego współpracownicy z Zooma byli już przyzwyczajeni do dźwięków tła: płaczu dziecka, hałasu odkurzacza i, jako bonus, głosu teściowej.
„Ilyushenka, przepraszam, muszę rozłożyć żelazko” – mówiła Nadieżda Iwanowna, rozkładając materiał na kanapie. „Muszę szybko skończyć bluzkę.”
„Może to tylko na chwilę?” – zapytała Katia.
„Mam nadzieję. Bo już lodówka jest jej. Nie mogę znaleźć swoich rzeczy. Nawet słoik z kawą podpisała: ‘Teściowe’.”
Po dwóch tygodniach zniknął laptop.
„Chciałam tylko kupić drugi manekin” – wyjaśniała Nadieżda Iwanowna. „A sprzęt w domu to wspólny. Jesteście rodziną. Zastawiłam go na chwilę. Jutro go wykupię.”
Ilya patrzył na nią i czuł, jak w środku gotuje się nie złość, a prawdziwa wypalenie. Głębokie, bez wyjścia.
„Mamo…” – zaczął, ale do pokoju weszła Katia z dzieckiem na rękach. Zmęczona, śpiąca. Patrzyła na matkę z wdzięcznością.
Milczał. Potem cicho wyszedł i poszedł do najbliższej kawiarni. Zamówił americano. Otworzył Telegrama. Znalazł czat „Męskie spotkania”.
„Chłopaki, kto ma teściową w domu?” – napisał. „A kto ma teściową, która założyła atelier w salonie?”
Odpowiedzi zaczęły napływać. „Było”, „ciągle jest”, „wyjechała po kłótni”, „rozwiódł się”. Jeden facet wysłał zdjęcie manekina z napisem: „Na szczęście teraz jest w garażu.”
Ilya wrócił do domu i znalazł na drzwiach kartkę: „Ilyusha, obiad na stole. Tylko nie ruszaj materiału, schnie. Nadya.”
Rano zebrał się na odwagę.
„Nadieżdo Iwanowno, możemy porozmawiać?”
„Oczywiście, tylko szybko, mam klienta o drugiej.”
„Przeprowadziliście się do nas. Nie protestowaliśmy. Ale teraz to nie pomoc, a inwazja.”
„Ilya, szanuję was, ale nie rozumiesz. Kobieta musi się realizować! Ty pracujesz, a ja mam siedzieć na emeryturze?”
„Jeśli jestem w pracy?”
„Ale przecież siedzisz w domu. Cichutko. Nie dotykasz swojego laptopa i dobrze. Czy ja przeszkadzam?”
Milczał. Po prostu usiadł przy laptopie i próbował skupić się na kodzie. W uszach brzmiały słowa „overlock”, „krojenie” i „szwajcik”.
„Katya, może znajdziemy mamie warsztat?”
„Ilyushka, przecież ona pomaga. Bez niej byłoby ciężej. Może to tylko na chwilę?”
„Mam nadzieję. Bo już jej lodówka. Nie mogę znaleźć swoich produktów. Nawet słoik z kawą podpisała: ‘Teściowe’.“
Po dwóch tygodniach laptop zniknął.
„Chciałam tylko kupić drugi manekin” – wyjaśniała Nadieżda Iwanowna. „A sprzęt w domu to wspólny. Jesteście rodziną. Zastawiłam go na chwilę. Jutro go wykupię.”
Ilya patrzył na nią i czuł, jak w środku gotuje się nie złość, a prawdziwa wypalenie. Głębokie, bez wyjścia.
„Mamo…” – zaczął, ale do pokoju weszła Katia z dzieckiem na rękach. Zmęczona, śpiąca. Patrzyła na matkę z wdzięcznością.
Milczał. Potem cicho wyszedł i poszedł do najbliższej kawiarni. Zamówił americano. Otworzył Telegrama. Znalazł czat „Męskie spotkania”.
„Chłopaki, kto ma teściową w domu?” – napisał. „A kto ma teściową, która założyła atelier w salonie?”
Odpowiedzi zaczęły napływać. „Było”, „ciągle jest”, „wyjechała po kłótni”, „rozwiódł się”. Jeden facet wysłał zdjęcie manekina z napisem: „Na szczęście teraz jest w garażu.”
Ilya wrócił do domu i znalazł na drzwiach kartkę: „Ilyusha, obiad na stole. Tylko nie ruszaj materiału, schnie. Nadya.”
Rano zebrał się na odwagę.
„Nadieżdo Iwanowno, możemy porozmawiać?”
„Oczywiście, tylko szybko, mam klienta o drugiej.”
„Przeprowadziliście się do nas. Nie protestowaliśmy. Ale teraz to nie pomoc, a inwazja.”
„Ilya, szanuję was, ale nie rozumiesz. Kobieta musi się realizować! Ty pracujesz, a ja mam siedzieć na emeryturze?”
