{Jak czuje się twój wirtualny narzeczony? Spotkaliście się już?}

– Liza, jak tam twój narzeczony z internetu? Widzieliście się już?

– Tak, kilka razy spacerowaliśmy po parku, całkiem miły, przystojny.

– A w kawiarni nie poszliście?

– Od razu powiedział, że lepiej spędzać czas na świeżym powietrzu.

– A kwiaty ci podarował?

– Nie. Stwierdził, że bukiety to „burżuazyjny wymysł” i pieniądze na to to strata.

– Wygląda na to, że nie jest jeszcze pewny waszego związku, oszczędza na wszystko. Daj znać, jak się sytuacja rozwinie, przyjaciółko!

Liza rozmawiała z Witalijem od dwóch miesięcy. Był przystojny, interesujący, pięć lat starszy od niej. Był wcześniej żonaty, rozwiedziony, bez dzieci. Właściwie to podobna sytuacja jak u niej – jej małżeństwo się rozpadło, a dzieci nie miała.

Poznali się przez przypadek – odpowiedział na jej komentarz na jednym z forów, zaczęli rozmawiać. Okazało się, że mają wiele wspólnego. Dlaczego więc nie? Żyli w różnych miastach, ale teraz to już nie problem.

Witalij nie miał samochodu, uważał, że to zbędny luksus – za drogi, kosztowne utrzymanie, paliwo. Jeździł metrem i autobusem. Liza nie wyobrażała sobie życia bez własnego auta.

Postanowili porozmawiać przez telefon. Witalij na początku zapytał, jaki ma operatora. Okazało się, że nie ten sam, co on.

– Mam taryfę na minutówki, na inne numery to drogo wychodzi. Może przez messengera, tam za darmo.

Głos miał przyjemny. Rozmawiali o pogodzie, pracy. Liza wspomniała o swojej kotce Murce.

– Liza, ile ty na nią wydajesz? Karmy przecież drogie.

– Kupuję nie najtańszą, ale Murka to członek rodziny, zdrowie jest najważniejsze.

– Nie rozumiem tej miłości do zwierząt, jeszcze pieniądze na nie wydawać.

Liza poczuła się niezręcznie, ale pomyślała sobie, że każdy ma swoje podejście do życia.

Tydzień później Witalij zaproponował spotkanie. Miał znajomego, który podrzuci go do jej miasta za darmo, a na noc miał zostać u niego. Liza zgodziła się.

Spotkali się w parku, przeszli się, pogadali. Na drugi dzień znów spacerowali, a potem on odjechał. Wszystko wydawało się w porządku, ale coś w nim jej nie pasowało.

Po miesiącu zaprosił ją do siebie. Liza nie pojechała swoim samochodem, tylko wsiadła w pociąg. On czekał na nią na dworcu. Bez kwiatów. Cóż, to nie jego styl.

– Chcesz coś przekąsić?

– Może do sklepu? Tam są zniżki. Kupimy coś, a potem ugotujemy.

Liza kiwnęła głową, więc weszli do najbliższego sklepu. Witalij długo wybierał najtańszy ser, porównywał ceny kiełbasy, wziął chleb ze starej półki. Do domu szli pieszo – metro powiedział, że nie na jego kieszeń. W mieszkaniu było czysto, ale pusto – żadnych książek, obrazów, tylko stary telewizor i wyblakła kanapa. Podczas kolacji marudził na ceny, wspominał, jak wcześniej żył oszczędnie, i radził Lizie sprzedać samochód, bo „utrzymywanie to zbędny koszt”.

Liza cicho dokończyła makaron z tym serem i poczuła, że przed nią nie siedzi człowiek, a po prostu figura oszczędnościowa. Na następny dzień wstała wcześniej, wróciła do domu pociągiem. W domu, głaszcząc Mirkę, powiedziała do przyjaciółki:

– To koniec. Więcej nie pojadę. Z kotem jest weselej.

Оцените статью
{Jak czuje się twój wirtualny narzeczony? Spotkaliście się już?}
Не мать, а монстр